fot. Weronika i Nataniel
- Kiedy pokazujesz tego typu emocje, ani przez chwilę nie możesz się ich wstydzić - mówi prowadzący i choć ma na myśli moją krótką scenkę, którą obejrzał przed chwilą, myślę, że dotknął też czegoś ogólniejszego we mnie.
A więc nie sprzątam dzisiaj, nie rozmrażam lodówki, nie wymieniam żwirku w kuwecie, nie robię prania.
Jestem na warsztatach, na których do niedawna w ogóle bym sobie siebie nie wyobraziła.
I - wieczorem - na urodzinach babci. Próbowałam się od nich wymigać, zwiać najzwyczajniej, ale ostatecznie postanowiłam się zmierzyć, bo jednak więcej zwykle we mnie chęci mierzenia się, niż zwiewania.
I to jest dobra decyzja, bo na tych urodzinach dostaję od mojej rodziny wsparcie, jakiego kompletnie bym się nie spodziewała. To nie jest wyrażane wprost, to jakieś pojedyncze zdania, uśmiechy, porozumiewawcze spojrzenia. To picie wódki z dwoma wujkami.
Weronika jest moją kuzynką, a Nataniel jej maleńkim synkiem. Noszę go na rękach i potem uświadamiam sobie, że nie płaczę. Nie ma roztrząsania tego, że przecież sama kiedyś chciałam mieć dziecko. Nic nie kłuje, kiedy maluch potem wyciąga do mnie ręce; jest wyłącznie miło. Coraz milej.