sobota, 9 listopada 2013

297

 fot. Michał

Znowu to wrażenie, że wszystko jest tak, jak ma być.
Droga z uśmiechniętym i rozmownym kierowcą, i kawa, i jakiś most, na który wchodzimy przez barierki. Deszcz, który ustaje, kiedy wysiadam z samochodu.
Mój brat, który jednak nie opuścił na weekend mieszkania. Ból głowy, który mija po przespaniu się w tym moim idealnym śpiworze.
To, że zabrałam tu ze sobą ten sweter. Pierogi na obiad. Gorąca czekolada, piwo, kolacja z kilkoma, naprawdę w bezpiecznej ilości, wspomnieniami z dzieciństwa.
SMSy w moim telefonie.
I wieczór z laptopem.
Zwyczajnie, spokojnie, bezpiecznie, po mojemu i po różnemu.

Mój jedyny plan na ten wyjazd to kupno plakatu. Kiedy go wybieram, przeglądając katalogi, czuję w pewnym momencie takie wzruszenie, że boję się - zaraz zemdleję! Zamykam więc oczy, oddycham głęboko, śmiać mi się chce z takiej hiperwrażliwości, ale w gruncie rzeczy, może to jednak nic złego, że jeden przerypanie drogi plakat to dla mnie tyle szczęścia, hm?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz