poniedziałek, 30 września 2013

337

fot. mama

Ten blog ma już kilku czytelników, a jednak żadnych komentarzy.
Zastanawiam się, dlaczego.

Dlaczego?
Odpowiecie mi?

Chciałabym, żebyście komentowali. Wkrótce będę z tymi zdjęciami bardziej tu, niż na fb, a tam i lubicie, i opiniujecie...
Róbcie to też tutaj.

Zwłaszcza od 2 października.

Jutro minie miesiąc.
Będę mogła sobie pomyśleć: przeżyłam miesiąc bez niego.
Ciekawa jestem, jak się z tym poczuję.

niedziela, 29 września 2013

338

fot. Justyna

Przyjemny dzień.
Pół w pojedynkę, z robieniem czegoś dawno obiecanego (tak wiele mam teraz czasu), drugie pół w towarzystwie, na długim spacerze.
Dobrze się czuję w tym miejscu, przynajmniej w sensie lasu, pól, dróg.
W domu nie wiem, czy jakkolwiek się czuję, bo raczej staram się nie czuć tu zbyt wiele.

A kotka codziennie punkt piąta rano zaczyna swoje naparzanie w drzwi, więc próbuję być cwana - tę noc spędzę w pokoju brata, jeszcze parę kolejnych... Może brak reakcji spowoduje, że wreszcie jej się odechce, zobaczymy.

Zobaczę. Ja. Sama zobaczę.

sobota, 28 września 2013

339

fot. Michał

Na zdjęciu wyglądam jakoś niezdrowo... co jest dziwne, bo zostaje zrobione krótko po powrocie z biegania. Pierwszego od... od wtedy! Krótkiego, w dodatku z dużą grupą nastolatek (o tym może przy innej okazji)... ale cieszy, i to ogromnie!

A potem sprzątam.
Cały dzień.
Ile razy można robić "generalne porządki"?..
Jeszcze parę na pewno, bo są jeszcze jego rzeczy, są nieruszone szafki.

Sprzątam. I rozglądam się.
Po ciemnej wilgotnej łazience.
Po graciarni, co miała być garderobą, a jest brzydkim pomieszczeniem z żarówką zamiast lampy i z piwnicznym regałem.
Po namiastce kuchni.
I jestem przerażona. Bo widzę siebie za wiele lat ciągle tutaj, ciągle bez szans na coś lepszego, wygodniejszego. Z tą samą niską wypłatą. Sama. W tym wszystkim, co jest właściwie niczym - zwłaszcza bez niego.

piątek, 27 września 2013

340

fot. Ola

Zostawiam mu dziś wiadomość na facebook-u, choć myślę przy tym, że Kasia Miller ani inne mądre terapeutki nie pochwaliłyby mnie za to.
Ale nie mam jak powiedzieć mu, że mam o parę rzeczy żal.
(A muszę mu o tym mówić? Nad tym zastanowię się może innym razem.)

Wieczorem oglądam go w telewizji.
I piję czerwone wino.
Bo przecież nie na trzeźwo.
I nie sama!
Ściągam kumpla, jest też brat z dziewczyną.

Możemy zgodnie stwierdzić, że to, co obejrzeliśmy, było jałowe, hihi.

To "hihi" ma niewiele śmiechu w sobie, oczywiście.

czwartek, 26 września 2013

341

fot. Damian

Jestem schizofreniczką.
Wczoraj sztuczny był nawet taki pół-uśmiech, a wieczór upłynął naprawdę ciężko.
Dziś na zdjęciu śmieję się szczerze - i czuję całkiem dobrze, mimo porannego spotkania z mężem.
Było zresztą miłe, spokojne, kulturalne.
Dwoje lubiących się ludzi...
... szkoda... Boże, naprawdę szkoda...

Dostałam porcję wsparcia rano, co rozbawiło mnie, bo można było odnieść wrażenie, że wybieram się na jakąś ciężką walkę.
Kurcze, ale przecież prawie tak było!
I fajnie, że się tym ktoś przejął.

A poza tym, afirmuję sobie mannę z nieba, bo bez niej nie dociągnę do końca miesiąca... i manna faktycznie się sypie. I niech ten strumień nie wysycha, jeszcze tylko parę dni i wypłata, uff.

środa, 25 września 2013

342

fot. Ola

Zdjęcie jest zrobione na urodzinach mojego dziadka.
I to nie jestem ja.

Jest najbardziej... nieuczciwym z dotąd zamieszczanych zdjęć.
Nieprawdziwym.
Całe jest udawaniem.

Powinno zostać zrobione po tym, jak wróciłam do domu.
Ale wiem, że nikt nie chce oglądać tuszu rozmazanego na policzkach.
Wcale nie romantycznie rozkopanych włosów.
Żałosnego kulenia się na ziemi.

Nikt.

I nikt nie widzi.

wtorek, 24 września 2013

343

fot. Irena

Powoli, ale nieubłaganie, zbliża się dzień, w którym zaplanowałam upublicznienie tego miejsca.
(Na razie - nie wierzę - dałam ten link... szefowi. Cóż, nie ustaję w podejmowaniu decyzji, które potem muszę sobie wybaczać.)
Trochę się boję, oczywiście.
Was wszystkich.

Ale przecież nikt mnie już bardziej nie zrani. Przecież nie można niczego wyrwać z miejsca, w którym... niczego nie ma. Nie da się pogłębić dziury zrobionej na wylot.

A z Ireną niewiele tak naprawdę rozmawiamy o moim małżeństwie - i to jest cudowne.

poniedziałek, 23 września 2013

344

fot. mama

Kończę dziś wreszcie cholerne, ciągnące się od tygodnia - a tak naprawdę, od Tamtego Momentu - prasowanie.
Jeszcze tylko znaleźć czas, żeby pochować ubrania, nim siądzie na nich kurz.

(Czas!? Raczej jakiś powód, bo na razie nieustannie przekonuję się, jak ciężko mi przychodzi robienie czegoś tylko dla siebie.)

A kurz zalega wszędzie, naprawdę.
I co jakiś czas trzeba wyrzucić pleśniejące marchewki albo stary kawałek sera.

A zamiast "sera" napisało mi się "serca" i coś w tym jest, coś w tym, kurna, jest.

niedziela, 22 września 2013

345

fot. Marta

Nie jestem dziś w górach, choć całkiem poważnie wyobrażałam sobie, że choć pójdę spać w okolicach drugiej, to w okolicach siódmej wstanę i wyruszę.
Kot i pies widzieli to zupełnie inaczej, co zrozumiałam przy miauczeniu o piątej i wyciu o siódmej.

Robię porządki w szufladzie z bielizną, nie zaczynam płakać po krótkiej facebookowej rozmowie z mężem, czytam Piaskową górę Joanny Bator, wypijam kawę, zjadam ogromny kawałek weselnego ciacha, gadam z siostrą.

A. I maluję paznokcie.
Na czerwono.

sobota, 21 września 2013

346

fot. Plast

Na nosie mam pamiątkę z wieczornego kociego "pocałunku".

Cały dzień spędzam na kolejnym weselu. Jako fotograf, nie gość. Na początek kilka łez nad lampą, która nie działa, jak trzeba - wkurzają mnie tylko, wkurza ta miękkość w środku, naprawdę już jej nie chcę. Potem spotkanie z mężem, miłe i kulturalne... i uświadamiające mi, że jednak potrafię sobie wyobrazić kiedyś naszą przyjaźń... tylko przyjaźń...
Radzę sobie. Myślę, że przez cały ten dzień całkiem nieźle sobie radzę.

Ach, wiejskie wesela. I prostota czarno-białego świata pijanych facetów. Śmieję się dziś zupełnie szczerze.

piątek, 20 września 2013

347

fot. Damian

Pół dnia właściwie przepłakuję.
Rozmawiam z moim mężem i boli mnie większość jego słów.
Choć jeszcze większy ból sprawia odkrycie, ile z tych słów nie budzi we mnie żadnych emocji.
Zrozumienie, że naprawdę coś zakończył.

Że NAS już naprawdę nie ma.

Ale potem rozmawiam długo przez telefon, potrzebuję w miarę zdystansowanego faceta... i mój przyjaciel chyba takim właśnie jest... na tyle, na ile mój przyjaciel może mieć do tego wszystkiego dystans, oczywiście.
Mój jest przecież!
Nie jego!

A Damian to mój szef.
I choć obiecuję mu potem zdradzić, po co mi to zdjęcie, i wcale tego nie robię - nie pyta.
Nie wiem, co bym odpowiedziała.

czwartek, 19 września 2013

348

fot. Łucja

Dziś po pracy mała podróż. Niedaleka, a jednak będąca odczarowywaniem znów kilku spraw. Chociażby miejsca w samochodzie - bo tym razem za kierownicą. I jedzenia z kimś innym obiadu, picia z kimś innym czekolady.
Wykładamy sobie z Łucją serca i dusze na stoły, oglądamy je razem, cierpimy wspólnie i wzajemnie się pocieszamy.
Bliskość, kiedyś tylko przeczuwana, dziś doświadczona, cudna, potrzebna. I ważne: kobieca.

środa, 18 września 2013

349

fot. Justyna

Cała ta sytuacja weryfikuje wiele rzeczy w moim życiu. Relacji, poglądów, przeświadczeń. Także rzekomą dotychczasową wiedzę o sobie samej.
Lekkie nieporozumienie z najbliższą przyjaciółką sprawia, że przez chwilę myślę: chrzanić te baby, nic nie poradzę, lepiej dogaduję się z chłopami i koniec.
A potem wolę wyjaśnić. Spotkać się.
Jadę więc, wypijamy kawę, herbatę, gadamy, gadamy...
I można już zupełnie naturalnie uśmiechnąć się do zdjęcia.

wtorek, 17 września 2013

350

fot. Plast

Korzystam z możliwości ustawiania daty publikacji i oszukuję nałogowo, wrzucając tu zdjęcia z dobowym, a i dłuższym, opóźnieniem... ale to tylko kwestia zamieszczania postów, bo same zdjęcia powstają tak, jak wymyśliłam; codziennie. Póki co, nie mam poślizgów, no i zawsze rzeczywiście znajdują się dłonie, w które mogę włożyć aparat.
Tym razem aparat siostry, u niej, a dłonie należą do kumpla, z którym znamy się jak łyse konie.

Cieszy mnie ten "projekt". Coraz częściej spotykam się z taką nazwą dla tego, co robię. Ktoś też powiedział, że jest to rodzaj mojej terapii... i to prawda.

Terapią jest też uparte zakładanie sukienek. Malowanie się. Czesanie.
I mocne, mocne staranie się, by nie czuć się przez to żałosną.

poniedziałek, 16 września 2013

351

fot. babcia Tereska

Oczywiście, wrzucanie tych "domowych" zdjęć sporo mnie kosztuje... pokazywanie siebie w dresie, z tymi rozkopanymi włosami, zmęczonymi oczami... ale przecież nie będę tu udawać jakiejś stałej bywalczyni salonów.

A poza tym, babcia ma 73 lata - zrobienie przez nią takiego zdjęcia to mistrzostwo.
Tak uważam.

I jeszcze coś.
Kończę dziś czytać "Kup kochance męża kwiaty" Katarzyny Miller.
Słowa do zapamiętania:

ON nie robi tego tobie, on to robi dla siebie.
A nawet:
ON tego nie robi przeciwko tobie, on to robi dla siebie.

O, proszę.
Naprawdę tego nie wiedziałam.

niedziela, 15 września 2013

352

fot. Marta

Poprawiny rzadko bywają najbardziej wymarzonym sposobem spędzania niedzieli. Kiedy w dodatku zbiegają się z pierwszym dniem menstruacji...
Powiedzmy, że pod wieloma względami ten weekend nie jest najbardziej wymarzonym.
A jednak, jeśli chodzi o moje po-rozstaniowe samopoczucie - jest lepiej, naprawdę.

sobota, 14 września 2013

353

fot. tata

Skupiam się dziś na tym, żeby przeżyć wesele, na które idę sama - i to mi się udaje.
Przeżywam, a nawet tańczę i piję.
I odpoczywam w samochodzie, kiedy mam na to ochotę.
I pokazuję nogi, co jest już w ogóle jakimś wyczynem.

piątek, 13 września 2013

354

fot. Łukasz

Dziś... hm.
Dziś myślę o sobie, jak o kobiecie. I to nie takiej najbrzydszej na świecie.
Właściwie, pozwalam sobie dzisiaj o sobie pomyśleć jak o całkiem niezłej babce.
A co. Wolno mi, nie?

czwartek, 12 września 2013

355

fot. mama

Rano postanawiam o nim nie myśleć, nie wspominać. Staje się na dziś Voldemortem... i do popołudnia trzymam się dzięki temu całkiem nieźle.
A nim przyjdzie jakieś bardziej konkretne załamanie, zaopatruję się w kilka nowych zapachów i jedną parę nowych butów.
Myślę, że to Dominika ma na mnie tak dobry wpływ... choć czort wie, czy dobry, z finansami przecież teraz u mnie krucho!
Wieczorem poświęcam trochę uwagi swojej skórze.
Po prostu robię dziś parę rzeczy tylko dla siebie.
I dobrze mi tak.

środa, 11 września 2013

356

fot. Rafał H.

Stałam się jego koleżanką.
Tak po prostu. Z dnia na dzień.
Łóżko, prezenty, wspólne wakacje - a potem kolega i koleżanka.
Tak po prostu.
Muszę sobie kupić coś na uspokojenie.

Wieczór spędzam z moim... z naszym chrześniakiem. Cudownie opowiada. Mówi, że kocha mojego męża, a ja się uśmiecham i nie rozsypuję. Przytulam go milion razy, ładuję się jego beztroską, śmiechem. Abstrakcyjnym poczuciem humoru.
- A ty mieszkasz w domu czy na podwórku? - pyta, a ja podejmuję grę.
- Mieszkam w budzie z psem.
- Nieee, pies by cię gryzł!
- Nie, bo ja go gryzę.
- A mieszkasz na słońcu?
- Tak, a nocą na księżycu.
- A ja mieszkam na chmurce i spadam z deszczem.

wtorek, 10 września 2013

357

fot. tata

Spotykamy się dziś, oddaje mi samochód.
Jestem przy nim spięta. Nie poznaję go.
Nie chcę pisać, że stał się dla mnie obcym człowiekiem.
Nie chcę tak o nim myśleć.
Boję się, nie wiem, czy mu zaufam.
Chcę, żeby wrócił... ale taki, jakim był...

poniedziałek, 9 września 2013

358

 fot. mama

Wiem, że stałe wynajdywanie argumentów na poparcie decyzji o odejściu, jest jego sposobem radzenia sobie z tą sytuacją.
I ta wiedza jakoś nic mi nie daje.

Jest mi zimno. Najchętniej nie wychodziłabym spod koca. Najchętniej zabierałabym go ze sobą do pracy.

Zimno mi, marznę, źle mi, dziś znowu mi - po prostu - tak bardzo źle.

niedziela, 8 września 2013

359

 fot. Jola

Prawie cały dzień spędzam sama.
Sprzątam. Zmieniam nasze w moje.
Nie czuję się z tego powodu szczególnie szczęśliwa, ale widzę: to kolejny etap.
Nie potrafię tylko tknąć miejsc, w których są jeszcze jego rzeczy.
I rozbija mnie jego banalny SMS o tym, że jutro po nie przyjedzie.
Wieczorem proszę o modlitwę Jolę, osobę bardzo wierzącą. Wysłuchuję godzinnych "nauk", nie mogę się zgodzić ze wszystkim co mówi.
Ale słucham pokornie. Szturm na Niebo jest mi teraz naprawdę potrzebny.

sobota, 7 września 2013

360

fot. tata

Robię dziś zdjęcia na weselu.
Jest zupełnie inne od naszego, a jednak... po prostu jest też weselem.
To wystarczy, żebym przez większość dnia czuła wielką gulę w gardle.
Do tego mój mąż pisze, że jest rozwalony.
Jakbym była jego koleżanką.
Jakby ta sytuacja w ogóle mnie nie dotyczyła.

Na weselu właściwie poznaję mojego dalszego kuzyna, ostatni kontakt mieliśmy jako dzieci.
Przegadujemy mały kawałek nocy, dziś to ratuje mi życie.

piątek, 6 września 2013

361

fot. pani Asia

Rano łzy, potem trudna, choć krótka i internetowo-SMS'owa, rozmowa z mężem.
Na szczęście, w pracy dużo zajęć.
I popołudniowe skupianie się na planach, osiągnięciach; na tym, co dobre.
Wieczorem jeszcze poinformowanie kuzynki, że będę sama na jej weselu.
Dam radę. Muszę przecież dać.

czwartek, 5 września 2013

362

fot. Marta

Zdjęcie robi mi siostra, ale widzimy się tylko przelotnie.
Dziś odpadam. Przepadam. Spadam. Wypadam. Rozpadam się.
Wydaję się sobie samej silna... a jednak wieczorem nie znajduję w sobie siły do trzymania oczu otwartych. Zamykam je i znikam na dwie godziny.
Dzięki temu, wieczór mija. Dzień się kończy. Znów udało mi się przeżyć.

środa, 4 września 2013

wtorek, 3 września 2013

364

fot. Piotrek S.

Zimno mi. Ciągle mi zimno. Ale:
zjadłam dobry obiad,
świeci słońce,
Piotrek każe się uśmiechnąć.
Uśmiecham się więc.
I znów wracam późno do domu, i znów łatwiej zasnąć.

poniedziałek, 2 września 2013

365

fot. mama

Wróciłam ze spotkania z Izą i Dominiką. Czuję się odrobinę silniejsza... ale nadal się boję.
Wiem, że nie cofnę czasu. Nie zmienię jego decyzji. Muszę dbać o siebie. Wiem. Ciężko jednak zaczynać to nowe. Ciężko nie mieć go obok siebie.