środa, 13 listopada 2013

293

 fot. Magda P.

Magda pomaga mi w spełnianiu marzeń.
Ale dziś nie o tym.

Moja kotka leży właśnie na samym brzeżku kanapy. Oczka ma otwarte, choć niewiele nimi widzi.
Narzuta na kanapie jest w tym miejscu czarna od sierści. Czarna jest też w jednym miejscu narzuta na łóżku. Rano próbowałam się z Kreską trochę bawić, machnęła łapką, z warg popłynęło parę kropel krwi. Próbowałam ją niedawno oduczyć spania ze mną, ale z marnym skutkiem. (Choć jest jeden pozytywny efekt - nie próbuje już codziennie nad ranem przedrapać się przez zagłówek do Narni.)
Nie lubi być głaskana, domaga się za to pieszczot, ilekroć puszczę sobie jakąś muzykę na laptopie. Tak, wtedy akurat nie ma zmiłuj, pcha się na kolana, klawiaturę, na stół.
Nie przepada za wspólnymi zabawami.

Po prostu jest. I choć pojawiła się u nas głównie dlatego, że widziałam, jak tęskni za kotem mój mąż - mała przywiązała się właśnie do mnie. Dlatego właśnie ze mną została.
Bo tak jest dla niej lepiej.

Nie mam męża, za to zostałam z kotem. Ze ślepą kotką. Ślepą, zostawiającą wszędzie swoją sierść, roznoszącą po domu skorupki jajek, drapiącą w wargi i gryzącą w nos.
Mam do niej słabość - ale czasem...

Czasem właśnie patrząc na nią, budząc się rano w łóżku z kotem - czasem właśnie wtedy myślę: nie tak miało być.

Bo ja sama nigdy nie chciałam mieć kota.
Nie inwestowałabym w remont tych pokoi.
Nie brałabym tak drogich mebli. Na raty.

Wypijam po kolei różne wina, które mieliśmy pić razem. To też "nie tak miało być". To przyjemniejsza - dobrze, że w ogóle istniejąca - część tego "nie tak miało być".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz