fot. Damian
Pół dnia właściwie przepłakuję.
Rozmawiam z moim mężem i boli mnie większość jego słów.
Choć jeszcze większy ból sprawia odkrycie, ile z tych słów nie budzi we mnie żadnych emocji.
Zrozumienie, że naprawdę coś zakończył.
Że NAS już naprawdę nie ma.
Ale potem rozmawiam długo przez telefon, potrzebuję w miarę zdystansowanego faceta... i mój przyjaciel chyba takim właśnie jest... na tyle, na ile mój przyjaciel może mieć do tego wszystkiego dystans, oczywiście.
Mój jest przecież!
Nie jego!
A Damian to mój szef.
I choć obiecuję mu potem zdradzić, po co mi to zdjęcie, i wcale tego nie robię - nie pyta.
Nie wiem, co bym odpowiedziała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz