fot. Irena
Powoli, ale nieubłaganie, zbliża się dzień, w którym zaplanowałam upublicznienie tego miejsca.
(Na razie - nie wierzę - dałam ten link... szefowi. Cóż, nie ustaję w podejmowaniu decyzji, które potem muszę sobie wybaczać.)
Trochę się boję, oczywiście.
Was wszystkich.
Ale przecież nikt mnie już bardziej nie zrani. Przecież nie można niczego wyrwać z miejsca, w którym... niczego nie ma. Nie da się pogłębić dziury zrobionej na wylot.
A z Ireną niewiele tak naprawdę rozmawiamy o moim małżeństwie - i to jest cudowne.
Nie bój się ... :)
OdpowiedzUsuńNie wahaj się objąć tego cierpienia i iść przez strach, bo ta droga prowadzi do radości i pokoju serca.
Życie postawiło mnie w takiej sytuacji jak Twoja 3 lata temu. Wiem jak to jest. Nie jesteś sama :)
Zapraszam, żebyś mnie odwiedziła :)
Agnieszka