fot. Jola
Prawie cały dzień spędzam sama.
Sprzątam. Zmieniam nasze w moje.
Nie czuję się z tego powodu szczególnie szczęśliwa, ale widzę: to kolejny etap.
Nie potrafię tylko tknąć miejsc, w których są jeszcze jego rzeczy.
I rozbija mnie jego banalny SMS o tym, że jutro po nie przyjedzie.
Wieczorem proszę o modlitwę Jolę, osobę bardzo wierzącą. Wysłuchuję godzinnych "nauk", nie mogę się zgodzić ze wszystkim co mówi.
Ale słucham pokornie. Szturm na Niebo jest mi teraz naprawdę potrzebny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz