wtorek, 17 września 2013

350

fot. Plast

Korzystam z możliwości ustawiania daty publikacji i oszukuję nałogowo, wrzucając tu zdjęcia z dobowym, a i dłuższym, opóźnieniem... ale to tylko kwestia zamieszczania postów, bo same zdjęcia powstają tak, jak wymyśliłam; codziennie. Póki co, nie mam poślizgów, no i zawsze rzeczywiście znajdują się dłonie, w które mogę włożyć aparat.
Tym razem aparat siostry, u niej, a dłonie należą do kumpla, z którym znamy się jak łyse konie.

Cieszy mnie ten "projekt". Coraz częściej spotykam się z taką nazwą dla tego, co robię. Ktoś też powiedział, że jest to rodzaj mojej terapii... i to prawda.

Terapią jest też uparte zakładanie sukienek. Malowanie się. Czesanie.
I mocne, mocne staranie się, by nie czuć się przez to żałosną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz