środa, 27 sierpnia 2014

6

fot. Tata

W pracy ok, bo po urlopie to zawsze jest coś do zrobienia, no i bo szefowie nieobecni.
W domu też daję radę, choć kiedy Prawie-Były przywozi mi laptop i informuje, że bez zasilacza, to powiedzmy, że lekko mi drga powieka. Zdążam obrobić 3 zdjęcia i bateria pada.
Mogę sobie za to spokojnie pokroić grzyby na jutro. I posłuchać Sigura. Bardzo głośno.
Wypić herbatę z resztki roibosa, który kupował jeszcze on. Znaleźć w szafce zeszyty z czasów prowadzenia "kalendarzyka" (tak, tak). Potargać je i wyrzucić. Ukroić kawałek jeszcze ciepłego maminego sernika i wciągnąć niezdrowo tuż przed snem.
Ot. Takie fajne "ot".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz