niedziela, 10 sierpnia 2014

23

fot. A.

Dzień, który ma być po prostu spokojny i miły, właśnie takim jest.
Jedzenie, picie, rozmawianie, przytulanie, przyjaźnie nastawieni ludzie, koszulka z pchlego targu.
Pakowanie, już to właściwe, znów zakończone sukcesem, choć powiedzmy, że finalnie jest nieco bardziej na styk, niż przy próbie - ale i tak wręcz niedowierzamy, że rzeczywiście pamiętałyśmy o wszystkim, i że to wszystko wchodzi w jeden większy i dwa małe plecaki.
Jasne, że pojawiają się jakieś napięcia, ale to drobiazgi. Zarys ogólny jest taki, że git, że zgodnie z planem, że mucha nie siada.
Gdzieśtam w międzyczasie znów dzwoni Jeszcze-Mąż i opowiada trochę o kotce, to miłe.

Ej, widzicie to? Widzicie, w jakim momencie, miejscu, w jakiej rzeczywistości jestem?
Jutro lecę na Islandię.

A gdyby nie odszedł? Leciałabym?

Zostawiam was z tym pytaniem. Nie wiem, kiedy uda mi się odezwać, ale zakładam, że wkrótce. Bless!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz