Nie wiem, jak brzmi moje nazwisko po niemiecku, ale inni pasażerowie mieli okazję usłyszeć. Ja dopiero tuż przed wejściem na pokład dowiaduję się, że wejść nie mogę.
Bieganie po pustym lotnisku...
Sobie wyobraźcie, że nie można samolotem transportować butli z gazem...
Kiedy pod nami pojawia się księżycowy krajobraz z unoszącym się z pęknięć w ziemi dymem, myślę po prostu
wreszcie i uśmiecham się szeroko.
Jimi wychodzi po nas, dostajemy swój pokój.
Mamy swój pokój w centrum Reykjaviku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz