czwartek, 14 sierpnia 2014

19

fot. Łu

Tyłki znów wygrzane, tym razem w basenie, który jest stareńki i bardzo klimatyczny. Klimaciarski nawet!
No i podjęta ostatnia już próba zaliczenia muzeum, ale ceny nadal nie są z naszej bajki.

A trochę o byciu z podobnych bajek rozmawiamy dziś wieczorem z Jimim. Właściwie, rozmowa jeszcze trochę trwa, nie jest zbyt grzeczne to moje klikanie, ale wkrótce muszę iść spać; Ulfur przyspieszył spotkanie, więc najważniejszą część naszej wyprawy, żeby nie powiedzieć, że po prostu właściwą wyprawę, zaczynamy trochę wcześniej. Co cieszy mnie ogromnie... i staram się nie myśleć zbyt wiele o tym, jak nam teraz może być zimno.

Zdjęcie jest zrobione przed tutejszą salą koncertową. I nie chcą kasy za wypuszczenie nas do środka.

Pójście na basen, który odwiedzają tylko Islandczycy, to trochę oswajanie tego miasta, co nam obu się bardzo podoba. 
I lubię to nasze snucie się.
Dobrze by było trochę tu pomieszkać.

A od jutra prawdopodobnie nie będę mieć dostępu do sieci.
Za to do widoków, przestrzeni, wiatru.
Siebie.

1 komentarz: