fot. Łu
Idziemy na pchli targ i afirmuję sobie tanią czapkę z tutejszej wełny.
Znajduję ją na chodniku.
A na tym targu... cuda prawdziwe! Dawno się tak nie obłowiłam i obie zaczynamy zachodzić w głowę, jak to wszystko upchniemy w plecaku.
W Reykjaviku dziś Noc Kultury. Która trwa cały dzień i oznacza sporo imprez na każdym rogu.
Czy potraficie sobie wyobrazić Bohemian Rhapsody w wykonaniu chóru queer w korytarzu islandzkiego banku?
Ha.
W małym parku za teatrem, para młodych ludzi rozdaje listki wykonane z masy solnej. Mogę na nim wypisać imię osoby, którą chciałabym otoczyć miłością, a listek powiesić na pobliskim drzewie.
Przychodzi mi do głowy tylko jedno imię. Kogoś, kogo chciałabym otoczyć miłością, bo miłość między nami już wygasła.
Wieczorem natomiast dołącza do nas Kara i pozwolę sobie spuścić zasłonę milczenia na część dnia zakończoną publicznym udowodnieniem, jak słabą mam głowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz