środa, 2 lipca 2014

62

fot. samowyzwalacz

Rafał mówi mi dziś o drugiej racie ubezpieczenia samochodu, płatnej do 12 lipca. Szybko podliczam wydatki na ten miesiąc, za maksymalnie dwa tygodnie powinnam pójść się zabić, bo na życie, to już i tak mnie nie będzie stać.

Proszę, nie piszcie mi, że to tylko pieniądze. I że zdrowie jest najważniejsze - naprawdę wiem, że tak jest.

Po prostu każde zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością, każdy taki dysonans - boli.
Przecież do tej pory jakoś sobie radziłaś - powstrzymuję się przed odpowiedzeniem: rzygam już tym "jakoś".
To właśnie o to chodzi; wyobrażałam sobie, że radzę sobie lepiej, że jest lepiej, będzie lepiej. A jestem w najczarniejszej z dup i po prostu głupio jest o tym zapominać.

Mam ostatnio problem z nastrojem.
Chociaż... nie, właśnie nie mam żadnego. Mój nastrój powoli się normuje, staje doskonale stałym.
Permanentny dół. I potrzeba bliskości drugiego ciała, brakuje mi przytulania. I myślę, że takiej chodzącej depresji to się chyba na dłuższą metę nie chce przytulać, bo zamiast odwzajemnić energię, wyssie resztki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz