wtorek, 15 lipca 2014

49

fot. Magda D.

Czasem się wygląda pięknie, a czasem jak zwykle. Jeśli ktoś się spodziewał, że przez ten czas, kiedy nie pokazywałam twarzy, zmieniłam się w śląską Bellucci, no to sorry, zawodzik.

Wieczorem miasto znowu tonie w różu, a przed moim domem świerszcze dają obłędny koncert.
Cieszę się tym nadmiarem powietrza w płucach, energią, której zwykle zbyt łatwo się pozbywam.

Myślę dziś o przypisywaniu innym własnych cech. Jak łatwo zakładam, że moją umiejętność będzie też posiadał mój znajomy. Jak trudno komuś uwierzyć, że nie rozumiem rzeczy tak zupełnie przecież oczywistych.
Nazywanie wszystkiego to rozwiązanie tylko pozorne, przecież i pojęcia trzeba by definiować od nowa.
Najbardziej uciekamy od mówienia o uczuciach, ale przecież nawet poruszając ten temat, możemy tak naprawdę mieć na myśli zupełnie odmienne stany... świadomości? (Nawet tu trudno o porozumienie, jeśli dla mnie nie istnieje bez podświadomości, a ty kwestionujesz istnienie tej drugiej.)

Przypuszczam, że nie piszę dziś zbyt jasno i zakładam, że raczej mało odkrywczo, ale poczułam się dziś trochę odrzucona po prostu / głównie właśnie przez brak wzajemnego zrozumienia. Wiem, że stosowanie kategorii "po prostu" może się wydawać nie na miejscu, bo od zrozumienia trudno o coś ważniejszego. Zaskoczyłam się jednak, choć nie pierwszy raz, jak można totalnie nie móc się dogadać, operując tymi samymi słowami. Jak łatwo można przypisać innym własne cechy. A nawet uczucia.

Próbuję się dziś umówić z Jeszcze-Mężem na spotkanie. Jest spora szansa, że uda się spokojnie porozmawiać, oczywiście (oczywiście?) nie o nas, tu już naprawdę za bardzo nie ma o czym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz