poniedziałek, 21 lipca 2014

43

fot. mia mama

Dlaczego nie chciałam pokazywać twarzy?
Tłumaczyłam - ale i tak co chwila ktoś pytał - więc napiszę jeszcze raz: żeby chronić swoją prywatność.
Dlaczego znowu pokazuję?
Bo zdałam sobie sprawę, że ta historia naprawdę dobiega końca. Polecę na Islandię, potem wrócę, potem zamknę ten blog, potem pójdę na rozprawę. Sporo rzeczy się pozmienia, więc niech chociaż to miejsce wygląda tak, jak to sobie wyobrażałam. To nie znaczy, że mi z tym wygodnie.
W ogóle mi z tym pisaniem niewygodnie od dłuższego czasu.

Bo idę - próbuję iść - do przodu, a tu czuję się trochę zobligowana do stale tego samego punktu odniesienia; tej porażki, bo tak, nadal twierdzę, że nieocalenie tego związku jest moją i Rafała porażką.

Chyba po prostu nie przypuszczałam, że w ciągu roku można tak bardzo jednak się od tego oddalić. Tak często być naprawdę ponad tym. A nawet jeszcze inaczej, bo: być zupełnie gdzie indziej. Nie ponad, ale poza.

Za parę dni mam urodziny. Rok temu podarowałam sobie umiejętność wspinaczki z dolną asekuracją, dziś nie potrafię zawiązać ósemki.
Ale w słoikach moje pierwsze ogórki małosolne, ze skrzynki mailowej wysyłam w świat ważne pytania, za dwa tygodnie spłacę meble.

Czasem jeszcze płaczę, nie myślcie, że nie. Tylko już naprawdę nie chcę tu o tym pisać.
Ani o tym, że częściej się śmieję, że tańczę do bólu nóg i rąk.
Bo to wszystko jest znowu normalne.

Wiem, że przydałby się czasem jakiś zwrot akcji, jakaś pikanteryjka o Jeszcze-Mężu lub o wszystkich moich aktualnych kochankach.
A figę.

Cieszcie się ze mną normalnością i nudą.
Zasłużyłam sobie na nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz