poniedziałek, 2 czerwca 2014

92

 fot. mia mama

Nie wyciągajcie pochopnych wniosków, to nie jest wpis sponsorowany, choć linków nie braknie. Na trzy miesiące przed końcem tego bloga, nikt jeszcze nie odkrył jego potencjału i nadal nie zarobiłam złamanego grosza na tym moim pisaniu, co zresztą nie boli mnie jakoś szczególnie.

Bolało, kiedy rano uciekając przed nerwowymi kierowcami na parkingu przed szkołą Olimpii, pierwszy raz w życiu naprawdę zrobiłam krzywdę swojemu samochodowi. Ryczałam długo... właściwie, dopóki nie pocieszył mnie jeszcze-mąż. (Oczywiście, potem trochę chlipałam z tego właśnie powodu, że to on znalazł najwłaściwsze słowa. Baby.)
Potem jeszcze próbowałam przeprowadzić jedną rozmowę, z którą zwlekałam od dawna, ale efekt był dość przykry, asertywność to dla mnie nadal w znacznym stopniu piękna teoria.

Dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy po powrocie z pracy zastałam w domu paczkę od Kobiecym Okiem. Jakiś czas temu natknęłam się na ich konkurs i pomyślałam, że fajnie by było zaoszczędzić na wydatkach, po prostu wygrywając sobie trochę jedzenia - więc je sobie wygrałam. Dań Babci Zosi nie znałam wcześniej, ale jestem pewna, że zagoszczą u mnie na stałe, bo jestem zachwycona składem. Jeśli coś ma być kaszą z soczewicą, to składnikami są kasza i soczewica. Bomba.

Nie zdążyłam jeszcze skosztować, bo wieczór spędziłam z mamą na zakupach.
A kiedy wróciłam i włączyłam fejsbunia, czekała na mnie kolejna dobra wiadomość - wygrałam koszulkę od Qdizajn! Nie mogę się jej już doczekać, bo od dawna ich bardzo lubię i co miesiąc tuż po wypłacie przeglądałam ich stronę. (Oczywiście, zdrowy rozsądek wygrywał. Szkoda, że ten sam zdrowy rozsądek drzemie przy zielonych słupkach.)

Choć nie jestem więc być może ostatnio najbardziej przytomna i zorganizowana, to czuję się dzisiaj, w pewnym sensie przynajmniej, dość zaradną.
Słyszysz, losie???

2 komentarze: