fot. tata
z siostrą jesteśmy bohaterkami jakiejś małej opery mydlanej, co jest akurat fajną odskocznią od myślenia o prawdziwych problemach
do rangi tych prawdziwych, niestety, awansowała także aktualna kondycja mojej cery
doskonale się składa, że nie pokazuję tu mojej twarzy, gdyż obecnie nosi ona właściwie miano ryja
chcę wierzyć, że to uczulenie, obawiam się jednak, że miarą zasyfionego życia jest zasyfiona morda
z dobrych wiadomości: stać mnie na odebranie auta od mechanika, a jeszcze-mąż da mi w prezencie oryginalny program do obróbki zdjęć, co jest naprawdę strasznie fajne
będę mogła sobie przynajmniej na zdjęciach wygładzać poliki
ba, żeby tylko poliki
ratunku, za dwa tygodnie wesele mojego brata, co ja mam z tym zrobić? pumeks?
(w każdym razie, bankowo zjadłam dziś ostatni słodycz w tym stuleciu)
nie pumeks, ino jakis za*ebisty podklad :D
OdpowiedzUsuńTwoja twarz się obraziła za to ustawiczne wycinanie jej ze zdjęć i się mści. Ot co.
OdpowiedzUsuń