piątek, 2 maja 2014

123

 fot. Marta

Ktoś mnie dziś nie zauważa i czyjaś dłoń zupełnie naturalnie wsuwa się w inną dłoń.
Wydaje mi się, że ten kiczowaty odgłos pękania słychać też poza moim środkiem, i że rysy pojawiły się nawet na mojej twarzy. Chcę pójść na imprezę i boję się jej, więc wybieram dziś może tchórzostwo, które chyba tym razem jest zwyczajnie mniejszym złem.
Nie wszyscy zasługują przecież na widok moich łez, którym ostatecznie jednak nie pozwalam płynąć.
Wracam nocą i bardzo, bardzo chcę krzyczeć. Szczęka boli od zaciskania zębów.
Myślę o tym, co znaczy dla mnie nazwa tego festiwalu.
Kino na Granicy - ile granic kazałam sobie przekroczyć? Co z tego warto było zrobić, którą prawdę o sobie poznać?
I kiedy wreszcie to wszystko przestanie przypominać czeski film.
Bo idę nocą sama, walczę ze smutkiem i, oczywiście, zaczyna padać deszcz.
A potem trafiam na dyskotekę z disco polo. Na parkiecie ze mną i z moją siostrą wycinają hołubce tynkarz Krzysiek i organista Irek.
Napisy.

1 komentarz: