fot. mia mama
W pracy na pół dnia (Ile ty masz jeszcze tych urlopów na żądanie?), pysk zjarany pierwszy raz w tym roku, zakwasy z kategorii "to ja tam mam mięśnie!?", kierowca busa budzi mnie na ostatnim przystanku, a w domu uskuteczniam atmosferę studiów - naczynia już trzeci dzień próbuję zmusić do samooczyszczeń.
W pewnym sensie, niewiele z tego dnia, w innym - wyciśnięty do ostatniej kropli.
I kolejne lekcje zdrowego egoizmu.
(A czy można coś zrobić, żeby blogspot sam nie wygładzał moich zdjęć? To właściwie trochę frustrujące.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz