fot. mia mama
Wspominam dziś nagle Bieszczady. Jedyne nasze Bieszczady. Moje nogi na jego nogach, kiedy siedzieliśmy na ganku. Filiżanka kawy w dłoniach. Dwa piękne wielkie psy. Spacer we mgle na sam koniec świata. Kochaliśmy się nocą, moje długie włosy na jego skórze. Przez tych parę dni, ciągle płakałam i śmiałam się ze szczęścia.
Spotykamy się na chwilę wieczorem i przyznaję się mu do tej... chwili słabości. On mówi, że ostatnio śni o naszych początkach.
To nic nie znaczy. Jest nam smutno, ale nie myślimy o wracaniu do siebie. Żadne z nas.
To nic nie znaczy.
"My" nic nie znaczy.
nie myśleć: ja nic nie znaczę
Zobaczyłam artykuł, wpadłam na chwilkę która się dość przeciągnęła, bo 'przeleciałam' i przeczytałam wszystkie posty od początku do końca :)
OdpowiedzUsuńCzęsto tu zaglądam i tak dobrze wiem o czym piszesz.
OdpowiedzUsuńCzułam to.
Błądziłam, gubiłam się i szukałam, a potem odnajdowałam chyba nieskończoną ilość razy...
Dzisiaj choć jeszcze czasem "tam" wracam zaczynam niespiesznie od nowa z tą wiosną,
ślę dobre myśli M.