poniedziałek, 17 marca 2014

169

 fot. mia mama

Wspominam dziś nagle Bieszczady. Jedyne nasze Bieszczady. Moje nogi na jego nogach, kiedy siedzieliśmy na ganku. Filiżanka kawy w dłoniach. Dwa piękne wielkie psy. Spacer we mgle na sam koniec świata. Kochaliśmy się nocą, moje długie włosy na jego skórze. Przez tych parę dni, ciągle płakałam i śmiałam się ze szczęścia.

Spotykamy się na chwilę wieczorem i przyznaję się mu do tej... chwili słabości. On mówi, że ostatnio śni o naszych początkach.

To nic nie znaczy. Jest nam smutno, ale nie myślimy o wracaniu do siebie. Żadne z nas.

To nic nie znaczy.
"My" nic nie znaczy. 

nie myśleć: ja nic nie znaczę

2 komentarze:

  1. Zobaczyłam artykuł, wpadłam na chwilkę która się dość przeciągnęła, bo 'przeleciałam' i przeczytałam wszystkie posty od początku do końca :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Często tu zaglądam i tak dobrze wiem o czym piszesz.

    Czułam to.
    Błądziłam, gubiłam się i szukałam, a potem odnajdowałam chyba nieskończoną ilość razy...

    Dzisiaj choć jeszcze czasem "tam" wracam zaczynam niespiesznie od nowa z tą wiosną,

    ślę dobre myśli M.

    OdpowiedzUsuń