wtorek, 25 lutego 2014

189

 fot. mia mama

Nie wiem - ale chciałabym wiedzieć - dlaczego czasem tak krótkie spotkanie z nim mnie tak zupełnie rozpieprza. Czy to przez to, że widzę jego zmęczenie i myślę o swoim, czy przez tych ostatnich parę nitek, które nas łączą.
Potem planuję sobie marcowe wydatki i jest tylko gorzej.
A potem trochę wiśniówki. I parę ciepłych słów.
Dam radę.

2 komentarze:

  1. Związek dwojga ludzi, to bardzo silna więź. I człowiekowi bardzo trudno ją zerwać. Trudniej niż cokolwiek innego. Nawet, kiedy miłość odchodzi i wydaje się, że już nic ich nie łączy... Te "nitki" o których piszesz nadal są jak pajęcza sieć, trudna do rozerwania. Bardzo często byli małżonkowie głośno wrzeszczą o tym, że się NIENAWIDZĄ i nie chcą mieć ze sobą nic wspólnego a jednak ta więź między nimi nadal istnieje. I jej istnienie rani och oboje. Usiłując nie widzieć pajęczych nitek zahaczają oni co chwilę bezwiednie a to boli. Nie wiem czy na pewno, ale tak mi się wydaje, że jedyny dobry sposób to zaakceptować te ledwie wyczuwalne połączenie, pogodzić się z tym, że ono jest, że pewnie zawsze będzie. Wspólna historia to bardzo dużo, nawet jeśli nie przetrwała do teraźniejszości. I nie można tego mylić z "niezgodą na rozstanie". To zupełnie co innego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładnie piszesz, Iza, i mądrze. Te nitki bywają chyba nasączone czymś gorzkim.

      Usuń