niedziela, 23 lutego 2014

191

 fot. Marta

Nachodzi mnie ochota na zrobienie pasztetu, nigdy nie robiłam, kiedy mieszam, ta breja, choć pyszna, w niczym pasztetu nie przypomina, wracam do przepisu jeszcze raz i nie wiem, skąd się wzięła moja pierwotna interpretacja proporcji. Przy wyjmowaniu z piekarnika popisowo go jeszcze w foremce niechcący przewracam, no po prostu nie jest to mój dzień, zdecydowanie, więc jeszcze próbuję to przełamać zrobieniem pasty marchewkowej i ta, na szczęście, wychodzi jak marzenie.

Piję też pierwszą kawę z ziaren, które sama uprażyłam, wiecie, jaka jest tajemnica prażenia ziaren kawy?
Nie ma żadnej, kiedy prażysz ziarna, musisz prażyć ziarna, nic więcej. Patrz na nie, co jakiś czas poruszaj patelnią. Nic więcej. To strasznie dużo dzisiaj, skupić się na jednej rzeczy i pozwolić myślom płynąć. W zupełnie nieprzewidywalnych przecież kierunkach.

1 komentarz:

  1. No dobra... A taka kawa z samodzielnie prażonych ziaren smakuje inaczej niż "normalna" kawa? taką, którą już wcześniej ktoś uprażył? Czy to tylko kwestia osobistej satysfakcji, że "sama se zrobiłam"?

    OdpowiedzUsuń