środa, 19 lutego 2014

195

 fot. mia mama

Prawda, że cudne firanki? Oczywiście, to zdobycz lumpowa znowu.
Urządzanie na nowo sypialni sprawia mi wielką frajdę. Nie stać mnie aktualnie na wielkie zmiany, musi zostać na przykład ten durny kolor ścian, ale improwizuję coś na kształt toaletki, z najbrzydszym lustrem świata, więc obwieszonym lampkami... robi się bez sensu, a najważniejsze, że naprawdę inaczej, niż wcześniej.

I przez chwilę jestem dzisiaj tak wkurzona, że z rozpędu gotuję sobie zupę. Dosypuję do niej pęczak, bo kupiłam jakiś czas temu, a nie wiem, jak to się je... i o mamo. Pęczaku mój kochany, gdzieś ty był przez te wszystkie lata.

5 komentarzy:

  1. Po pierwsze kolor ścian mi się podoba, po drugie pęczak mogłabym jeść dla samych wrażeń płynących z gryzienia. Gryzienie pęczaku zastąpiło mi gryzienie żelków po stokroć.

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja pęczak podkradałam zawsze bratu na rybach:) dla mnie to była zawsze kasza, na którą się łowi! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Pęczak, Oj tak... Lubimy pęczak... Co do koloru ścian... Noooo.... Mnie też się nie podoba.... Chcesz jakiś szablon? Mam takie piękne drzewo... ;-)))))

    OdpowiedzUsuń