wtorek, 18 lutego 2014

196

 fot. mia mama

Wiecie, tak naprawdę, ja pomelo poznałam zupełnie niedawno, ale chyba się zabujałam, bo właśnie znowu wcinam, to moja dzisiejsza kolacja. Obiad zresztą też.
Niewątpliwy plus siedzenia w spodniach typu "idą do prania" - mogę bezczelnie wycierać w nie łapska. A jeśli wytrę niedokładnie... cóż, tu dostrzegam plus posiadania laptopa oblanego niedawno słodkim winem.

Z kolei plus posiadania mamy jest taki, że ktoś przecież musi ci powiedzieć ale ty masz wielką tę opryszczkę. Tak, tak, trzecia oprycha w tym roku; po raz pierwszy, po raz drugi... sprzedana!

A propos "sprzedana" - widzicie kawałek łóżka za mną? Ono jest na sprzedaż. Tanio, bo trochę odrapane przez kota. Zdjęcia i szczegóły na fb.

I tyle na dzisiaj! Bo pora spróbować to łóżko porozkręcać. Zdravim.

1 komentarz:

  1. 1. Gdzie ty masz tę opryszczkę, bo patrzę, patrzę i nie widzę... No, chyba, że fotoszopujesz te twoje fotki, to by tłumaczyło czemu wyglądasz dobrze, nawet kiedy buczysz, że Ci się nie podoba...

    2. Też lubiłam jeść Pomelo. Ale się dowiedziałam, że przywożą je do nas z Chin. I wróciłam do Hiszpańskich pomarańczy...

    OdpowiedzUsuń