sobota, 18 stycznia 2014

227

 fot. Łucja

Poranek jest mleczną mgłą, w którą wybiegam w legginsach. Pierwszy raz biegam w mieście, pierwszy - od dawna - w świetle dziennym. Ktoś zagradza mi drogę psią smyczą, jakiś biegacz pozdrawia skinieniem dłoni (czad! należę do klubu!), a jakiś kierowca po prostu pokazuje mi fakersa, co w sumie też jest godne zapamiętania.
Biega mi się fantastycznie, endorfiny aż po koniuszki włosów. Idealny początek idealnego dnia.
Dołącza potem do nas Dor, z którą naprawdę mało się znam, a jednak jest mi ogromnie bliska. I ruszamy.
Milówka wita nas pięknym słońcem, idziemy na kawę, bo naprawdę nie chce nam się dziś spieszyć i cudowne jest to, że wszystkie trzy czujemy tak samo i potrzebujemy tego samego. A kiedy słońce jest już nisko, wreszcie idziemy w góry.
Jesteśmy jedynymi gośćmi schroniska, więc mościmy się wygodnie w jadalni... no i gadamy, jak tylko kobiety potrafią...
Kobiety chcą więcej - i my też jesteśmy wszystkie w takich momentach życia, kiedy sobie to uświadamiamy coraz wyraźniej. Tylko każda ma swoje demony, problemy do rozwiązania, decyzje do podjęcia, poglądy na swój własny temat do przedefiniowania i mechanizmy do przekonstruowania (lub może zupełnego wyłączenia). Sporo pracy przed nami, a dziś trochę próbujemy się ciągnąć za uszy, trochę razem marudzimy, nabijamy się z siebie, pijemy za mało, palimy za dużo, staramy się wyglądać seksownie przy jedzeniu mandarynek...
... i po prostu robimy te wszystkie głupoty, na które nigdy, przenigdy nie zasłuży żaden facet.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz