niedziela, 22 grudnia 2013

254

 fot. mia mama

Znowu nie udaje mi się dzisiaj pójść do kościoła. I tak właśnie wyglądał u mnie tegoroczny Adwent.
Nie, nie jest mi z tym fantastycznie, ale z jeszcze paroma rzeczami nie jest mi teraz szczególnie dobrze, a nie na wszystkie koniecznie miałam jakikolwiek wpływ.

Nie wiem, na ile moje aktualne życie należy do mnie. Czasem wszystko wydaje mi się tymczasowe i w znacznym stopniu tylko odgrywane, udawane. Wiecie - Spotify podpowiada mi jakąś nową muzykę...
Czasem jednak myślę, że po prostu pierwszy raz to życie jest aż tak bardzo właśnie moje.
I odkrywam, że ta muzyka zwyczajnie mi się podoba.

I jeszcze o czymś muszę dzisiaj napisać.
Nie jest tak stale, ale bardzo często w ostatnich dniach czuję się zaopiekowana. Dzięki drobiazgom... i dzięki rzeczom trochę większym. Kiedy mój tata nie wyciąga ze mnie nazbyt wielu informacji na temat mojego świątecznego wyjazdu. Kiedy dostaję górę ciastek od Kasi. I drugą od Beaty. Kiedy słyszę pytanie, jaką lubię kuchnię. Właściwie, przy tym pytaniu czuję się też jak debil - tak naprawdę, nie uczono mnie mieć swój gust, bo to oznaczałoby odrzucenie czegoś, a trzeba być wdzięcznym Bogu i ludziom za to, że się cokolwiek dostaje... rozumiecie to? Wytłumaczę wam na przykładzie. Kiedy miałam na talerzu ziemniaki i kapustę, to jeśli zjadłam trochę kapusty, musiałam od razu zjeść trochę ziemniaków - żeby im nie było przykro. (Zanim mnie sklasyfikujecie jako chorą psychicznie, zastanówcie się, czy po prostu mi nie zazdrościcie - czy waszym ziemniakom też bywało przykro? Ha!) A więc pytanie o moją ulubioną kuchnię sprawia, że czuję się jak debil... ale debil zaopiekowany.
I to jest po prostu bardzo, bardzo miłe.

2 komentarze:

  1. Haha! A ja jako mala dziewczynka, idac np na swiateczne zakupy z rodzicami zawsze wybieralam najbrzydsze bombki, choinke by in nie bylo przykro ze nikt ich nie chce :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jako dziecko brałam do łózka maskotki, których aż tak nie lubiłam - oczywiście żeby im nie było smutno :) Może to tak jest, że jeśli się kimś opiekujemy, to i nami się w końcu zaopiekują? Wiesz - dobra energia do nas wraca (choć czasem to długo trwa...), przynajmniej ja w to wierzę. Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń