poniedziałek, 23 grudnia 2013

253

 fot. mia mama

Och, te moje chopy w tej mojej robocie. Kochani są przy składaniu życzeń.
Moja słabość do nich wszystkich bywa najważniejszym argumentem dla nieszukania nowej pracy.

Ale są dziś trudne momenty. Zazdroszczę mojemu mężowi wyprawy, do tego trafiam na bilecik z jego zeszłorocznego prezentu. Jeszcze przed rokiem byłam "najukochańszą".

Zabraniam sobie myśleć. Oglądam kolory.
Niebieska wstążka, którą przewlekam przez pepparkakor. Różowy wosk na łydkach. Czerwona zawleczka na puszce chorwackiego piwa (mieliśmy je pić razem, jest przeterminowane od pół roku, żłopię dzielnie). Czarna lśniąca sierść mojej kotki.

No i dźwięki, przyszła Aga Zaryan od ZET Chilli! Jest piękna - zwykle jestem bardzo krytyczna wobec kobiecych wokali, a ją bardzo lubię i ta płyta tylko mnie w tym lubieniu utwierdza. Choć może to być też kwestia imienia... a propos - czy ktoś tu się wybiera w styczniu na Agnes Obel?

Tak, wiem. Mamy przeddzień Świąt. Powinnam złożyć jakieś życzenia.

A więc spokojnego przejścia przez tegoroczne Boże Narodzenie. Nieuronienia zbyt wielu łez, a jeśli już, to tylko przy kimś, kto na ich widok naprawdę zasłużył. Zadbania o siebie. I niezranienia przy tym nikogo. Wyspania się. Najedzenia. I żeby było miło.
Z całego serca Ci, moja droga Agni, życzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz