czwartek, 3 października 2013

334

fot. mama

Od wczoraj płyną do mnie szerokim strumieniem wsparcie, zrozumienie, ciepło... Ogromna, zachłystująca ilość dobra, której się nie spodziewałam, a za którą - z serca dziękuję.

Rozmawiam z nim dzisiaj przez chwilę.
Zapewniam, że ten blog powstał dla mnie, po prostu ja tego potrzebuję. Że nie mam złych intencji, nie robię tego na złość jemu.
Nie wiem, czy to próba zaopiekowania się nim.
Może.
Może pójdzie mi lepiej, niż kiedy był blisko.
On z kolei pisze, że może z tej odległości zauważy więcej moich talentów.

I jest w tym coś ostatecznego.
W tym pisaniu o przyszłości, w której nadal jest on, jestem ja, ale najbanalniej w świecie, już nie ma nas.


19 komentarzy:

  1. Agni podziwiam i kibicuję Tobie, a to dobro, które dostajesz od życzliwych Ci osób udziela się czytającym i dodaje wiary, że ten świat mimo wszytko jest nadal piękny i że warto żyć:)

    OdpowiedzUsuń
  2. cieszy mnie dzisiejszy wpis. myślałam dziś o Tobie - w kwestii Twojej reakcji na wszystkie słowa bliższych i dalszych Ci ludzi. i tak bardzo chciałabym, żeby przez myśl Ci nie przeszła żadna "to z litości", "użalają się nade mną" itp. bo to nie tak. ludzie dają Ci ciepło, zrozumienie i to wszystko o czym piszesz w zamian za to, czym się z nami dzielisz...

    OdpowiedzUsuń
  3. "Możesz dziś być nikim dla całego świata ,ale pamiętaj dla niektórych jesteś całym światem"

    OdpowiedzUsuń
  4. Agni a moze sie uda wam wrocic do siebie ?? ja z mezem na 3 miesiace sie rozstalam :) tez myslalam ze to koniec a jednak jest inaczej, teraz lepiej i razem :) moze potrzebowaliscie przerwy :) moze sie uda naprawic :)
    trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znam Cię, a Ty nie znasz mnie. Ale to nie ma znaczenia. Wspieram Cię całym sercem! Trzymaj się dziewczyno. I nie puszczaj...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ju goł gerl! Wzruszyłaś mnie. I naprawdę zawsze jest ktoś obok. Tylko to widzieć i tego chcieć. Mnie też tego potrzeba i nierzadko brakuje. Zaciskam raciczki aż po blade kłykcie. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No i ślicznaś Ty na tym zdjęciu! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. po 14 latach małżeństwa nastąpił koniec, nie jesteśmy już razem 4 lata i powiem Ci szczerze, nic w życiu nie dzieje się bez przyczy­ny, każde zdarze­nie ma ja­kiś uk­ry­ty cel

    poczytaj sobie w wolnej chwili.....

    http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,534,po-rozstaniu.html

    pozdrawiam

    Baśka

    OdpowiedzUsuń
  9. Trzeba mieć odwagę żeby tak się otoprzyć przed światem... myślę, że znajdziesz ogromne wsparcie i wszystko sobie poukładasz... chciałam napisać Ci pewną historię, która może doda Ci otuchy... na moim weselu znalazło się dwoje ludzi... on dwa dni przed naszym weselem dostał oficjalny rozwód i nie mógł do siebie dojść... prawie przegapił samolot... ledwo zdążył i choć w dziwnym nastroju był z nami.... ona rzucona chwilkę przed naszym weselem... jej facet z inną kobietą na naszym weselu... błagaliśmy żeby przyszła... godzinami prosiliśmy żeby tego dnia była z nami, a nie wylewała hektolitry łez w domu.. jemu i tak nie zrobiłoby to różnicy... tych dwoje zranionych serc w najmniej oczekiwanym momencie poznało się na naszym weselu... coś zakiełkowało... od tego czasu minęły 2 lata... miał miejsce ślub i urodził się przepiękny owoc tego związku - dziecko .... a gdybyś spotkała tych dwoje i zapytala co najpiękniejszego się wydarzyło w ich życiu... odpowiedzieliby Ci, że pewien koniec, który okazał się początkiem czegoś dużo wspanialszego!!!! I tego życzę również Tobie Aga!!!
    Marzena

    OdpowiedzUsuń
  10. Agnieszko, Agnieszko... Słabo się znamy, dlatego też krępuje mnie czytanie tego, co się dzieję w Waszym domu i w Twoim sercu. Nie będę tego robić. Chciałam jednak zostawić po sobie tutaj komentarzem stały ślad. Trzymam kciuki, by zakończenie było szczęśliwe (szczęście niekoniecznie oznacza powrót do siebie, czasami wręcz przeciwnie). Chciałabym jednak, byś pamiętała, że jest jeszcze ta druga osoba. Być może Cię skrzywdziła, być może nie była taka, jak chciałaś, być może Wam się już nigdy nie poukłada (a może tak?) , ale być może też... ta osoba nie chce by świat i internet dowiadywał się o czymś co tylko Was dotyczy? Małżeństwo (nawet jeśli to "kończące się" małżeństwo) to intymność, nie tylko łóżko, ale też rozmowy w cztery oczy i cztery uszy. Jestem zdania, że jeśli cos dotyczy małżeństwa, to nie powinno być sprawą ogółu. Zwłaszcza, że ogół zna tylko Twoja wersję i Twoją interpretację. Wydajesz się być nie tylko ładną, ale i mądrą dziewczyną, nie psuj tego wizerunku publicznymi łzami i dopisywaniem filozofii do projektu, który przez wspomniany "ogół" nie jest rozumiany i odbierany tak jak byś tego chciała. Możesz mi w tym temacie zaufać. Przeżywaj po swojemu (za to masz dużego plusa zapewne u wszystkich!) i pamiętaj, że żałoba (a po rozstaniu to właśnie z nią mamy do czynienia) to przede wszystkim coś, co odbywa się w sercu, a nie w internecie. Blog nie jest lekarstwem na nic. A nawet jeśli - to brak prywatności (i przede wszystkim obdzieranie z prywatności kogoś, kogo się ponoć nadal kocha i szanuje) to za duża za to lekarstwo cena.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet się nie podpisałaś...
      Co Cię krępuje? Wiedzieć, że mnie boli? A tak. Boli.
      W moim domu i sercu dzieje się sporo więcej, niż opisuję tu codziennie w paru linijkach. Taka dawka wyznań nie pozbawia mnie prywatności.
      Pamiętam o moim mężu, którego nazywasz "tą drugą osobą". Nie jestem pewna, które z moich słów można nazwać moją "wersją i interpretacją". Staram się pisać o sobie, nie o nim.
      Tak, małżeństwo to intymność. Tak, żałoba odbywa się w sercu. Nie, blog nie jest lekarstwem.
      Daję sobie prawo do przeżywania tej sytuacji po swojemu. A czytającym - do reagowania po swojemu. I za Twoją reakcję Ci dziękuję... tak, jak wszystkim, którzy dali mi tyle wsparcia, obdarzyli mnie takim zaufaniem - że nie mogłabym poczuć się przez to odarta z prywatności. To jest darem, to nie jest żadna "cena".
      Wiesz, kiedy ktoś chory na raka, kogo znamy z imienia, nazwiska i twarzy, pisze w internecie o krwawiącym odbycie, współczujemy mu i życzymy zdrowia. Wiem, że to jest mocne porównanie. Ja, na szczęście, jestem zdrowa. I "tylko" opuszczona. I tylko o takim bólu piszę. I będę pisać nadal. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Ja też chciałam skomentować ten nie na miejscu komentarz. Chciałam bronić Agnieszki!!! I będę to robić! Agnieszka Pisze tylko o swoich uczuciach, zamieszcza tylko swoje zdjęcia. Na blogu nie przeczytałam o szczegółach rozstania, o tym jaki był mąż, o tym dlaczego odszedł, ani jednego złego słowa na jego temat. Poza tym nic nie robi za jego plecami. On wie o blogu, to było napisane pod jednym ze zdjęć. Nie rozumiem tego komentarza. Jedni mają potrzebę wyrzucenia z siebie bólu poprzez pisanie inni poprzez picie... Chwała Agnieszce że wybrała to pierwsze. Agnieszko jestem z Tobą!!! Pisz, pisz i jeszcze raz pisz!!
      Pozdrawiam ! Dziewczyna z Cieszyna :)

      Usuń
    3. Zgadzam się z pierwszym przedmówcą. To są sprawy między dwojgiem ludzi, a trochę wygląda to tak jak byś bardzo prosiła, żeby cały świat Cię pogłaskał i przytulił, bo ktoś postanowił zostawić wspaniałą kobietę, taką bezbronną małą owieczkę. Prawda jest taka, że nic nie dzieje się z dnia na dzień. Widocznie dawał znaki, których nie zauważyłaś. Może nie potrafiliście szczerze i prawdziwie rozmawiać, a może od bardzo dawna żyliście obok siebie, a nie razem. Bronisz się, że to Twoje przeżycia i Twój ból, ale też uważam że to nie są tylko Twoje sprawy, bo dotyczą was oboje i kompletnie nietrafne jest porównywanie do bloga osoby chorej na raka.
      Żałobę trzeba przeżyć i nie wiem czy to się dobrze na Tobie odbije w jaki sposób to robisz. Piszesz o wsparciu i zaufaniu-może tego potrzebowałaś w związku, a czego być może nie dostawałaś albo nie potrafiłaś dać? To już Twoja sprawa, zbyt intymna. Ludzie nie odchodzą od nas tak po prostu albo potrafimy czytać różne znaki i wołania o pomoc albo nie. Takie uzewnętrznianie się nie jest dobre dla zdrowia psychicznego, jeśli jest ono jakoś zaburzone albo lekko podłamane, lepsza jest terapia, grupa wsparcia, a nie oczekiwanie na anonimowe głaskanie. Jesteś piękna, mądra, zapewne dojrzała i wspaniała i chyba tego chcesz słuchać, bo pewnie tego nie słyszałaś lub nie czułaś w związku.
      Tylko jest jeszcze jedna ważna kwestia - internet jest okrutny, wszystko raz zapisane w nim pozostanie - pomyśl o tym. Teraz może jest to dla Ciebie pomocne, ale na krótką chwilę, bo w końcu dla ludzi będzie to już nudne, bo ludzie internetu szybko się nudzą, więc będą czekali na jakiś ciekawy wątek, a jak się okaże, że nic nie ma albo znowu jesteście razem, to stwierdzą - ale nuda. i dokładnie - nie będą o Tobie myśleć tak jak byś tego chciała albo sobie życzyła albo sobie wyobrażała.
      Podsumowując, dużo jest w tym naszej winy, jeśli ktoś odchodzi. Niestety. Oczywiście życzę Ci jak najwięcej dobrego, chociaż Cię nie znam, a przede wszystkim wyniesienia dobrej lekcji i rozłożenia skrzydeł, bo mam przeczucie, że trochę temu mężowi byłaś nadopiekuńczą kwoką, która wisiała nad nim, troszczyła się, wyręczała, nie dawała wolności i możliwości wyboru, nie wspierała, nie motywowała.Ale to są tylko moje przypuszczenia.

      Usuń
    4. Przypuszczenia-kazdy wchodzacy na bloga jakies ma,jednak nie kazdy o nich pisze,bo to jest zupełnie zbędne.Związki rozpadają sie z tego czy tamtego powodu ale nie o tym i nie po to powstał ten blog,myle się?
      Agnieszka mogła byc nie tylko nadopiekunczą kwoką a moze przeciwnie leniwą pazerną zołzą ale nie o tym i nie po to....
      Dla jednego terapia,grupa wsparcia dla innego blog-nie wrzucajmy wszystkich do jednego wora.Uśmiecham sie serdecznie
      Ewa

      Usuń
    5. Drogi przedostatni Anonimowy.
      Twoje rzekome "przypuszczenia" pachną mi raczej pewnością... Ale nie szkodzi. Masz prawo widzieć nasz związek tak, jak chcesz, jak jest dla Ciebie lepiej, wygodniej, przyjemniej, łatwiej... Każdy ma takie prawo.
      Ja o naszym związku i powodach rozstania ani nie piszę, ani nie zamierzam.
      Chciałabym wiedzieć, które z moich słów lub zdjęć sugerują, że uważam się za wspaniałą kobietę lub bezbronną owieczkę. Właściwie, całkiem miło by było się tego dowiedzieć ;)
      A co do czytania znaków, słyszenia wołania - wiesz, że do tanga trzeba dwojga? Ja to wiem. MY to wiemy.
      Pozdrawiam i, jak wszystkim, dziękuję za komentarz.

      Usuń
  11. Trafilam tu dzisiaj zupelnie przypadkiem...i szczeka mi opadla z wrazenia. Tyle Odwagi (tak tak przez duze O!), piekne zdjecia i ladne, skromne komentarze. I ten brak pozerstwa jaka ja jestem silna, niech spada na drzewo, swietnie sobie bez niego poradze, do ktorego przyzwyczail mnie internet. Plus, moim zdaniem, wlasnie nieodzieranie waszego zwiazku z intymnosci, przeciez nic tu o nim nie ma...za to widze piekna, inteligentna, nietuzinkowa dziewczyne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. a moze to ja dziękuję... :)

    OdpowiedzUsuń
  13. ....przecież nie jest ważne czy blog jest lekarstwem czy darem,natomiast najistotniejsze,ze pomaga Tobie Agni- potrzebującej.....wchodząc na bloga rowniez poczułam niepokoj tego co przeczytam...intymnosci ktora przez bloga przestaje nią byc....zupełnie niepotrzebnie jak sie okazało.CZy założenie bloga oznacza odwage?NIe,nie sądze,to raczej połaczenie Twojego charakteru i potrzeb na danym etapie w zyciu.Myśle,ze ten blog wspomoże nie Tylko Tobie:)Usmiecham sie ciepło
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  14. Popłakałam się.... widziałyśmy się może 2 razy, odbieram Cię jako bardzo pozytywną osobę. Myślę o Tobie ciepło. Będę tu zaglądać. 3mam kciuki i szczęścia życzę :)

    OdpowiedzUsuń