fot. mama
Nie potrafię powiedzieć, co czuję "miesiąc po".
Momentami wydaję się sobie w miarę silna, zdystansowana... momentami.
Dziś rozmawiałam z nim przez chwilę, pojawiły się te pieprzone łzy.
A teraz próbuję przez obrączkę przeciągnąć rzemyk i zrobić z niej bransoletkę.
Wiem już na pewno, że, niestety, będę żyć. Jak z ciężką chorobą... ale jednak nie bez nadziei na wyzdrowienie.
Witajcie, fejsbukowicze, rozgośćcie się.
Zostawcie mi prawo do przeżywania tego po swojemu - ale jeśli poczujecie potrzebę, piszcie, reagujcie, bądźcie. Potrzebuję was, ludzie.
żurawiny.
OdpowiedzUsuńŚcięło mnie z nóg. Przeżywam. Nie jestem w stanie odjąć Ci tego bólu, ale przeżywam. Z Tobą. I myślę sobie, że zajebiście, że to robisz, że wychodzisz z tym w świat. Będę tu.
OdpowiedzUsuńagni. jestem. uzaleznilam się. będę. jestes niezwykla.
OdpowiedzUsuńjestem :* podziwiam. rozumiem. wspieram. i też Cię potrzebuję! :*
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=3NXdGNm1joc
OdpowiedzUsuńmój mąż też odszedł (choć bardzo chciał zostać...) umarł prawie dwa lata temu; przeżyłam już swoje 365 dni i doświadczyłam różnych stanów- i chciałam być z ludźmi i żyć bez nich; nie wiem, co lepsze... pisanie... myślę, że to dobry sposób na porządkowanie życia i przeżywania swoich uczuć na nowo... wytrwałości życzę...
OdpowiedzUsuńJestem i podziwiam Cię. Myślę, że to co robisz to świetny pomysł na radzenie sobie ze sobą samą...
OdpowiedzUsuńKiedyś spojrzysz na 'te pierwsze dni' i pomyślisz, że jesteś już bardzo daleko stąd:)
Przytulam i obiecuję tu zostać:*
Wyzdrowiejesz.
OdpowiedzUsuńNie widzę innej możliwości.
Wyzdrowiejesz a potem zachorujesz na nowo, zapomnisz się, dasz się ponieść fali. Będziesz wreszcie szczęśliwa - tak jak na to zasługujesz. Bez kłamstw, pozorów i erzacu.
o..tak! trzymam za to kciuki !
UsuńNie wiem co napisać.... Ale jestem tu
OdpowiedzUsuńJezu.. jak to.. kłamiesz, nie wierzę..
OdpowiedzUsuń...ale że... hmmm...no i nie wiem co napisac... ale wspieram dobrą myślą...
OdpowiedzUsuńTrafiłam przez fb. Byłam wdzięcznym- za pogodne spojrzenie na świat, za radosny wizerunek fajnego związku, za ciepłe poczucie humoru- kibicem.Teraz też jestem. Wdzięczna za naukę przewrotnej zamiany końca- w początek.M.B.
OdpowiedzUsuńjakbyś kiedyś potrzebowała kogoś mniej kulturalnego żeby sobie poklnąć, upić się , porzucać czymś ciężkim w zdjęcie lub nawet coś bardziej fantazyjnie brutalnego to się polecam :) w każdym innym względzie też bo kulturalną umie udawać
OdpowiedzUsuńRowniez naleze do grona osob dla ktorych 'i zyli dlugo i szczesliwie' nie nastapilo. Lzy, bol, zal beda towarzyszyc Ci dlugo ale dzieki bliskim ludziom mozna nauczyc sie z tym zyc. A juz po samych wpisach widac, ze takich dookola Ciebie nie brakuje:) Trzymaj sie!
OdpowiedzUsuńbędę tu każdego dnia przez ten cały rok, patrzeć jak idziesz do przodu, ku lepszemu.
OdpowiedzUsuńkat.
Znalazłem się tutaj przypadkiem, całkowitym przypadkiem. Ktoś miał link nawet nie jest to mój znajomy....ale nie wnikajmy w to. Dzisiaj zamiast zajmować się pracą czytałem wpisy dzień po dniu. Nie będę wypowiadał się na temat jak masz poradzić sobie z tą sytuacją. Nie przeżyłem tego, nie wiem co czujesz, w jakim stanie psychicznym jesteś, w jaki sposób masz z tego wyjść. Wiem natomiast, że jest w Tobie naturalność, zwykła prosta swojskość. W Twoich oczach widzę smutek, żal i tęsknotę jak również szczerość mało spotykaną w naszych czasach szczerość. Będę śledził twoją podróż...nie bój się używać słów. D.
OdpowiedzUsuńPoznalysmy sie lata temu i pracowalysmy ze soba bardzo krotko. Dobrze wspominam te czasy i Twoja osobe. Nie ma co sie nim martwic, zycie nie konczy sie na jednej osobie nawet jesli tak nam sie w danym momencie wydaje i tak czujemy. Nikt Cie bardziej nie pokocha niz Ty sama siebie. :):) Pozdrawiam R.
OdpowiedzUsuńJa też tu będę!!! Dzisiejszy ranek spędziłam na oglądaniu zdjęć i czytaniu podpisów do nich. Tak mnie to wciągnęło, że zapomniałam podać dzieciom leki :) A teraz usiadłam, aby sprawdzić, czy pojawiło się już dzisiejsze zdjęcie.
OdpowiedzUsuńJesteś NIESAMOWITA!!! Trzymam za Ciebie kciuki!!!!
Ja też studiowałam na UŚ w Cieszynie... Nie poznałyśmy się, ale chyba przez to czuję do Ciebie taką sympatię. :)
A tak na marginesie, Twój szef Damian robi najfajniejsze zdjęcia. Pozdrawiam Ciepło!
Może kiedyś "oscrapujemy", któreś ze zdjęć?
OdpowiedzUsuń3 maj się Agni, spokoju, siły i nadziei Ci życzę...i miłości też :)
Może nie uwierzysz... ale ostatnio jakoś mi chodziłaś po głowie... i chyba teraz już wiem dlaczego, choć o niczym do teraz nie wiedziałam... Przeczytałam Twoje wpisy od początku i bardzo chciałabym Cię na coś zaprosić:
OdpowiedzUsuńhttp://jezusmilosierny.pl/.
Daj proszę jakoś znać czy chciałabyś się wybrać bo mnie troszkę też trzeba zmotywować i mam przeczucie, że może się nam to obydwu przydać... W razie czego nr telefonu mam ten sam jakby co...
ech - oczywiście nie dopatrzyłam...
OdpowiedzUsuńhttp://jezusmilosierny.pl/events/event/czuwanie-u-urszulanek-w-rybniku-05-10-2013-godz-1800/
http://jezusmilosierny.pl/events/event/spotkanie-w-kamieniu/
pozdrawiam
Iwona
Śmiech na sali. Tak jestem szydercą i hejterem, przykro mi również z powodu nieudanego małżeństwa, ale dorosła kobieta leczące się facebookiem to chyba lekka przesada ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze życzę powodzenia i udanej kuracji wyflaczania się na fejsbuniu, nie tylko Pani ma w życiu ciężko ;)
Myślałam, że nie będę odpowiadać, ale co mi szkodzi... Wiem, że nie tylko ja mam w życiu ciężko. A nawet wiem, że niektórzy mają gorzej, ha! A przekonanie, że ja się "leczę facebookiem" i "wyflaczam" (jak rozumiem, chodzi o coś na zasadzie publicznego prania brudów, tak?) - to jest dopiero "śmiech na sali". Być może niektórym będzie trudno w to uwierzyć, ale moje życie to naprawdę coś więcej, niż parę linijek i jedno zdjęcie dziennie. Również udanej kuracji życzę! ;)
Usuń