fot. Monika
Monika jest kimś z innego świata.
Jest "sprzed", a więc z takiego, jak mi się wydawało, całkiem fajnego czasu w moim życiu, kiedy powoli układałam sobie różne rzeczy, także po prostu w głowie. Kiedy regularnie chodziłam na jogę i kiedy zaczęłam biegać.
I kiedy zaczęłam się uczyć wspinania "z dołem"! Ha! Taka byłam!
Długo się nie widziałyśmy, więc dziś nad kuflem czeskiej kofoli gadam i gadam, opowiadam, aż w końcu zauważam, że to się stało zwykłym relacjonowaniem, że już się nie rozsypuję, że nawet wtrącam parę żartów.
Żartuje też mój mąż, z którym mam stale kontakt - i sama nie wiem, dlaczego. Czuję, że powinniśmy naprawdę przestać ze sobą rozmawiać, bo może utwierdzam go w przekonaniu, że właściwie, to nic szczególnie strasznego się nie stało?.. Że możemy sobie teraz być kumplem i kumpelą?..
Nie, wcale tak nie myślę. Nie, nie możemy.
Życie ma wiele kolorów, ale czasem po prostu podejmuje się prostą decyzję, dokonuje wyboru pomiędzy czarnym a białym.
Kiedyś wybrał mnie, a potem mnie odrzucił.
Tu nie ma "pomiędzy"... i czuję, że szanowanie siebie, to obecnie także możliwie najrzadszy z nim kontakt.
Tyle, że już parę razy w ciągu ostatnich paru tygodni podejmowałam takie postanowienie.
Może wreszcie się do tego zastosuję.
Bo nie chcę w końcu musieć zwariować.
projekt śledzę od początku, dziś pierwszy raz komentuję. Podziwiam za odwagę, zachwycam się i z przyjemnością interpretuję każde zdjęcie. Podglądam codziennie i czuję pewną bliskość. Wydaje mi się że bardzo rozumiem to co piszesz. Od początku, odkąd Cię poznałam darzę sympatią. Nie oceniam tylko dopinguję. Trzymaj się Agni i słuchaj własnej intuicji. Uściski
OdpowiedzUsuń