czwartek, 17 października 2013

320

fot. Karol

Właściwie, nie potrafię dziś napisać niczego, co wiązałoby się jakoś z moim mężem i tym, co czuję w związku z naszym rozstaniem.
Przyjmuję, że to dobrze.
W pracy nie mam czasu się nudzić (a więc: myśleć, pamiętać, czuć), a wieczór spędzam z bliskimi znajomymi w kinie. Nie na filmie z widocznego na zdjęciu plakatu, ale na takim, który miał gwarantować oderwanie się od wszystkiego - i rzeczywiście, to się udało.

A teraz piję sobie nalewkę, która miała być nieudaną starą kawówką, a okazała się być (niebezpiecznie) smaczną malinówką.
Piję sobie szybko, bo chcę szybko zasnąć.
I bo muszę zapomnieć, nie myśleć o tym, że nadal angażuję się w relacje z ludźmi, że zależy mi, że przywiązuję się jak pies, a miał być przecież dystans i rozsądek.

Nie umiem tego cholernego dystansu złapać.
serce pojemne jak przedwojenna wanna

I jeszcze jeden kieliszek. Szybko.

1 komentarz:

  1. Czasami to jest najlepszy (i jedyny) sposób. Po prostu się napić...

    OdpowiedzUsuń