środa, 9 lipca 2014

55

fot. samowyzwalacz

Czekam na mail z informacją, że moja fatalna pomyłka przy rezerwacji samochodu na Islandii jednak zmieniła się w rozwiązanie korzystniejsze. Zastanawiam się już nawet powoli, czy tego Viktora nie zacząć podrywać...
I w gruncie rzeczy, dziwi mnie mój spokój. Bo do wyjazdu miesiąc, naprawdę nie ogarniam nawet trasy, którą mamy tam zrobić, nie jestem pewna, co spakować, nie mówiąc o tym, że po prostu naprawdę nie mam na ten wyjazd kasy. W dodatku ten błąd przy rezerwacji.
I jednak w środku błogo. Same dobre przeczucia.

Jedyne momenty paniki, związane z tą podróżą, wywołuje taka myśl: spełniam marzenie. Największe, na jakie kiedykolwiek sobie pozwoliłam. Już za parę tygodni.
I co dalej?

Jest parę trudnych spraw, o których mogłabym dziś napisać, ale zwyczajnie nie chcę.
Wolę o tym, że.

Mam w lodówce kilka gruszek, bardzo słodkich i cudownie soczystych. Przy jedzeniu cieknie po palcach, brodzie. Ciągle trzeba mlaskać, ciamkać, siorbać. Wszystko szybko zaczyna się kleić, muszę wylizywać palce, oblizywać wargi.
Wpadłam w te gruszki po uszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz