środa, 11 czerwca 2014

83


fot. samowyzwalacz

Dla tych, co bywają tu, a na fejsie niekoniecznie, napiszę od razu: mamy dziś szóstą rocznicę ślubu.
I jeszcze wczoraj naprawdę się bałam tego dnia, a rano przychodzi mi do głowy, żeby spróbować ładnie wyglądać, co prawdopodobnie się udaje, więc nie tylko przeżywam to wątpliwe święto spokojnie, ale i, w sumie, z uśmiechem.

Choć taki początkowo był plan, jednak nie chcę pisać, gdzie obchodziliśmy piątą rocznicę.
Naprawdę jestem już bardzo zmęczona wspomnieniami. One i tak, zupełnie niechciane, ciągle jeszcze przychodzą. Wystarczy, naprawdę wystarczy.
Bycie w tu i teraz, kontemplowanie. Bycie blisko samej siebie, dbanie o siebie.
Kupowanie truskawek, choć w lodówce jeszcze pół siatki, pojechanie do Asi na godzinę i siedzenie ponad dwie, księżyc taki ogromny, taki piękny.

Szoruję dziś prysznic. Przez kilka tygodni miałam problemy ze światłem, potem w ogóle go nie było - nie wyobrażacie sobie, jak brudno można mieć pod prysznicem. Ble. Fuj.

Bardzo się cieszę, że właśnie dziś nie mam potrzeby napisania czegoś więcej.

Wyszorowałam prysznic.
W pracy miałam na sobie fajną sukienkę.

Może wszystkie jesteśmy bardziej twarde, niż nam się zwykle wydaje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz