środa, 21 maja 2014

104

 fot. tata


To afirmowanie kasy dla mnie wychodzi wam całkiem nieźle. Spłynęła już z samiuteńkiego nieba kwota pozwalająca uregulować rachunek za telefon tuż przed naliczeniem odsetek, a jeszcze-mąż zadzwonił z informacją, że w oszą jest olej do jeszcze-naszego samochodu w wyjątkowo niskiej cenie. (Na razie mnie i tak na niego nie stać, ale taki dług, to w czerwcu luźno spłacę, a auto będzie wdzięczne, bo aktualnie poziom oleju jest już dramatycznie niski.)
To teraz, proszę, afirmujcie jeszcze na wymianę opon na letnie, na prezent urodzinowy dla mamy, no i na tego dentystę, żeby go odwiedzić, póki nic nie boli.
Żeby nie było, że sama nic nie robię w kierunku zdobycia jakichś dodatkowych złociszy: wystawiłam dziś parę aukcji na allegro, najwyższy czas przewietrzyć szafę. Gdyby tu któraś nosiła rozmiary od XS do M i chciała sobie pooglądać, niech pisze np. przez fejsbunia.

Drodzy moi, afirmujemy dalej, można też się modlić albo rzykać. Dam radę i koniec. W sierpniu skończę spłacać meble i wtedy to dopiero będzie, ha, może nawet do gina sobie skoczę..?

Jeśli ktoś ma wątpliwości - staram się pisać o tym z dystansem, bo nie przymieram głodem. Na początku miesiąca zrobiłam sobie fajne zapasy jedzenia, poza tym, naprawdę mam szczęście do takich nieoczekiwanych zastrzyków gotówki. Albo i oczekiwanych, ale po prostu zawsze pojawiających się dokładnie w tym idealnym momencie, na czerwonej lampce.

Nie jest źle!

I tylko to zmęczenie...
Wykańczam się myśleniem, martwieniem.
Pierwszy raz się rozwodzę. Trochę to przeżywam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz