fot. mia mama
To dość nieoczekiwany, nawet dla mnie, wniosek z dzisiejszego dnia, będącego właściwie czymś na kształt rentgenu moich uczuć...
... ale zaczyna mi być dobrze ze sobą.
Zawsze chciałam chodzić po domu w dziwnych rzeczach. Mieszkać w lofcie, żeby móc po mieszkaniu jeździć na rowerze. Kąpać się w wannie w masce tlenowej.
Dlatego, że to są drobiazgi, a ja jednak miałam z tym problem. Dlatego, że w domu powinno się robić właśnie takie rzeczy. Zrobić to wszystko w domu, a na zewnątrz garsonka.
A więc czasem wreszcie sobie na to pozwalam.
Dziś to po prostu wełniana czapka i gogle.
Pierdoły.
Bo zaczyna mi być dobrze ze sobą.
Alleluja! Teraz wreszcie widzę, że idziesz do przodu, że jesteś na dobrej drodze.
OdpowiedzUsuńKamień z serca i ciepło w duszy.
RADOŚĆ :-)
Witaj Agni!
OdpowiedzUsuńJak już wcześniej pisałam, śledzę Twoją "historię"... Stałaś się moją inspiracją, by znaleźć siłę każdego dnia na chwilę uśmiechu... Za co dziękuje! Ale nie o mnie chciałam.. ;)
Chciałam tylko napisać, że dziś - widząc to urocze zdjęcie, tchnęło mnie i cofnęłam się do tego pierwszego... To krótkie 3 miesiące.... i dwie ... inne, zupełnie inne... kobiety. Bardzo miło 'widzieć', że koniec świata, który na nas spada, nie zawsze ma takie zakończenie, jakiego się spodziewamy... Czego Ci życzę i ściskam! :)