niedziela, 27 lipca 2014

37

fot. A.

Wracamy ze spaceru, jest gorąco, słońce tak nisko, że każe mrużyć oczy. Patrzę na idących przede mną, śpiewają, rozmawiają, wyglądają jak kwintesencja wakacji. Szukam w sobie pokoju, błogości. Nie umiem uciec przed myśleniem - każde z nas tak mocno poranione.
Czasem to tylko zerknięcie na telefon. O, i jeszcze raz. Jakiś urwany wątek, jakaś zabawa źdźbłem trawy. Błogość pozorna, zranienia podskórne, trudno się goją. Powrastały jak te włoski na moich łydkach i szpecą krostami.

Praca nad sobą prawdopodobnie się nie kończy, chciałabym jednak rzadziej widzieć, jak wiele jeszcze przede mną. Rzadziej reagować starym schematem, przypisywać intencje. Zacząć kontrolować wreszcie odruchy. Nie beczeć potem ze strachu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz